Mówią na nią „Włoszka”. Nosi absurdalną skórzaną czapkę i maluje usta na krwawą czerwień. Chodzi szybko i wściekle, kłuje obcasami chodnik, jakby chciała pozostawić za sobą szlak dziur. Wydaje się biologicznym żywiołem czy też demonem instynktu. Jest studentką, ale od nauki bardziej interesuje ją życie, a konkretnie – seks i jedzenie. Potrafi być niebezpieczna, o czym przekonuje się pewien antropolog, który nawiązuje z nią obsesyjny romans. Tłem dla ich związku – a zarazem jego lustrem – jest Warszawa ery transformacji, miasto, gdzie szara bieda sąsiaduje z rozbuchanym hedonizmem. Szamanka była pierwszym filmem, jaki Andrzej Żuławski nakręcił w Polsce po latach pracy za granicą. Na łono rodzimej kinematografii reżyser powrócił nie jako syn marnotrawny, lecz enfant terrible – jego rozbuchane, równocześnie zmysłowe i drastyczne dzieło w momencie premiery wzbudziło kontrowersje i spotkało się z niezrozumieniem.
Piotr Mirski