Zmarły w styczniu David Lynch, światowej sławy twórca między innymi „Blue Velvet”, „Głowy do wycierania”, „Człowieka słonia”, „Dzikości serca” i „Miasteczka Twin Peaks”, często odwiedzał Polskę. Pracował też z twórcami z naszego kraju.
- Polubił Polskę z wzajemnością. We współpracy z polskimii artystami nakręcił w 2006 roku enigmatyczny „Inland Empire”, swój ostatni, jak miało się okazać, film fabularny – mówi Łukasz Maciejewski, polski dyrektor programowy Kina na Granicy. - W Cieszynie będziemy wspominali Davida Lyncha i jego znaczenie dla światowego kina, a o współpracy z reżyserem opowie grająca w „Inland” znaczącą rolę Zagubionej Dziewczyny Karolina Gruszka, którą można było oglądać także w eksperymentalnym projekcie Lyncha „More Things That Happen”.
Sen nazwany życiem
David Lynch był ważnym punktem odniesienia dla polskich ludzi kina i filmoznawców.
- W mojej recenzji z „Inland Empire” pisałem: Trzygodzinna odyseja Davida Lyncha nie bacząc na faktografię zdarzeń kreuje prywatną topografię snu. Można potraktować ten film jako nieujarzmiony wizyjny strumień świadomości, nieobliczalny wideo-art dworujący sobie z niemal wszystkich przyzwyczajeń widza kinowego, ale równocześnie Lynch odważnie te przyzwyczajenia reinterpretuje; podejmuje walkę z kinem linearnym, dopowiedzianym i jednorodnym. Gdyby przy tym był grafomanem, jego najnowszy film należałoby uznać za ambitną katastrofę, poronione dziecko chorej wyobraźni. Tymczasem w „Inland Empire” jest wielka siła, są pytania, których nikt w kinie od dawna nie zadaje. Ze strachu, albo z artystycznej bezradności. Pytania o granice ludzkiej jaźni, deprymującą siłę genetycznych repryz, które wykwitają w kolejnych pokoleniach. Pytanie o życie, które jest snem. I o koszmarny sen nazywamy życiem – wspomina Łukasz Maciejewski.
Fot. kadr z filmu Inland Empire