Z autorem rozmawiamy o tym, czym się różni pisanie prozy od pisania dramatów, o tematach, które go pisarsko poruszają oraz o tym, dlaczego ważne jest krytyczne spojrzenie na naszą przeszłość.
Jako prozaik podejmuje Pan niełatwe tematy – w swoim debiucie mierzył się Pan z chorobą i umieraniem ojca, w drugiej książce z trudną przeszłością rodzinną. Także Pana pierwsza pozycja dla dzieci, Lucek, Ludwika i sprawa Świętego Jogurta, jest w gruncie rzeczy satyrą na religijne manipulacje. W jaki sposób tematy do Pana przychodzą? Dlaczego te, a nie inne?
Moje tematy, to tematy, które mnie szczególnie interesują, kwestie, które mnie przejmują, poruszają, drażnią. Po prostu. Temat współumierania i eutanazji był związany z moim osobistym doświadczeniem opieki nad terminalnie chorym ojcem, temat Pogromu Kieleckiego przyszedł do mnie wraz z historią rodzinną dotyczącą ocalenia przez Żyda mojego nastoletniego dziadka. Kwestie religijne nurtują mnie od zawsze, a od kiedy jestem zadeklarowanym ateistą, ze spotęgowaną mocą.
Od wielu lat jest Pan związany z teatrem. Skąd decyzja, by spróbować swoich sił w prozie? I jakim doświadczeniem było przejście na tę inną formę sztuki – czy coś Pana zaskoczyło? Czym w Pana odczuciu najbardziej różni się pisanie prozy od dramatów?
To było związane z poczuciem, że muszę zapisać swoje doświadczenie w taki sposób by odbiorca mógł z nim obcować intymnie, indywidualnie. Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję napisałem w formie prozy właśnie dlatego. Sądziłem z początku, że to nie jest historia dla teatru, nie dla przeżywania zbiorowego, wspólnotowego. Myliłem się. Ale dobrze, że się myliłem. Bo dogra tej historii dzięki temu była znacznie pełniejsza.
Proza daje mi znacznie większą wolność. Kiedy piszę sztukę teatralną, piszę ją jako scenariusz dla reżysera (którym ostatnio jestem ja sam), piszę to jako partyturę, w której zapisana jest już mocno inscenizacja (muzyka, przestrzeń, konkretna obsada). Kiedy piszę książkę (prozę), nawet jeśli wiem, że przeniosę ją na scenę (pisząc drugą powieść – Skórę po dziadku – już to wiedziałem), daję sobie zdecydowanie więcej wolności, eksperymentuję formalnie, nie ma to tych wszystkich ograniczeń scenariusza, który bywa – w moim przypadku – tekstem bardziej użytkowym, do pracy z aktorami i współrealizatorami spektaklu.
Motywem przewodnim tegorocznej edycji Kina na Granicy jest Zła pamięć. Jak rozumie Pan to hasło – także w kontekście tematów, które porusza Pan w swoich dziełach?
To hasło bardzo ściśle łączy się z moją ostatnią książką prozatorską, Skórą po dziadku. Myślę, że mówienie o złej pamięci w przypadku Pogromu Kieleckiego nie jest żadną przesadą czy nadużyciem. Uważam, że przeszłość nigdy nie jest zamknięta, ciągle ją sobie jakoś opowiadamy. Powinniśmy stale przyglądać się krytycznie temu, jak o niej mówimy – o naszej przeszłości rodzinnej, społecznej, narodowej. To jak ją sobie opowiadamy wpływa bowiem na naszą teraźniejszość i na naszą przyszłość.
Fot. Klaudyna Schubert